Hey! Jestem Olivia, a to krótka historia naszych (moich i partnera) początków zagranicą. A wszystko zaczęło się w Toruniu…
Przeczytaj również post Olivii: Madryt atrakcje: TOP 5 wyjątkowych miejscówek w Madrycie!
Oraz: Madryt atrakcje. Co warto zwiedzić w Madrycie? Madryt na weekend.
Mieszkaliśmy w Toruniu z naszym kotem Arrayem i zastanawialiśmy się jak wyskoczyć z codziennej rutyny i czy w naszym wypadku to ma racje bytu. Mieliśmy stabilne (i nie najgorzej płatne jak na polskie realia i toruńskie standardy) prace, mieszkanie w znośnym kredycie i siebie. Brakowało jednak tego czegoś, co na co dzień sprawiłoby nam radość i pozwoliło dalej się rozwijać. Zapragnęliśmy spróbować swoich sił poza granicą Polski.
Partner, jako programista, nie ma większego problemu ze znalezieniem pracy (problemem mogą być jedynie jego wymagania płacowe i oczekiwania dotyczące atmosfery panującej w zespole). Ze mną jest nieco gorzej. Wykształcenie bibliotekarskie (zarządzanie informacją). W Polsce pracowałam jako Kierownik działu IT i raportowania. Liczyłam, że w wybranym przez nas kraju znajdzie się dla mnie chociaż miejsce na HelpDesku w jakimś biurze.
Staramy się podchodzić do życia z głową, a może po prostu brak nam odwagi ludzi, którzy jadą szukać szczęścia “na dziko”. Zamknęliśmy “obszar przeprowadzkowy” w obrębie Europy i rozpoczęliśmy proces eliminacji krajów, w których z konkretnych powodów nie chcielibyśmy zamieszkać. Skandynawia za zimna, w Wielkiej Brytanii byłoby za łatwo i za dużo tam już Polaków, Niemcy po prostu Nie, Estonia fajna oferta pracy, ale ten język, Włochy czy Grecja to na wakacje, i tak dalej… Powody nie zawsze były poważne, czasem stereotypowe. Ostała się Hiszpania i postanowienie, że to świetny sposób, żeby wreszcie nauczyć się języka hiszpańskiego. Języka, który otwiera możliwości na kolejnym kontynencie jakim jest Ameryka Południowa.
Daliśmy sobie około pół roku na przygotowania i poszukiwania pracy. Kursy online hiszpańskiego, tony artykułów i kilka książek o życiu w Hiszpanii i co najważniejsze - dopięcie wszystkich spraw w Polsce i poinformowanie pracodawcy, że jeszcze przed wakacjami (był listopad 2017) ulatniam się z pracy, ale w tym czasie dopnę wszystkie sprawy i na spokojnie wdrożę nową osobę.
Przeczytaj również: Madryt atrakcje: TOP 5 wyjątkowych miejscówek w Madrycie!
Przyszedł Nowy Rok. Partner dostał zadowalającą go ofertę w Madrycie. Moje wysyłanie CV nie przynosiło żadnych efektów, ale szczerze… byłam na to przygotowana. Miałam świadomość poziomu bezrobocia w Hiszpanii (15-20%).
Spakowaliśmy się do jednego większego bagażu rejestrowanego i dwóch zestawów bagażu podręcznego (na lotnisku pozbawiłam swojego laptopa wadliwej baterii, żeby zmieścić się w 10 kilogramach!). Musiało nam to starczyć na pierwsze miesiące. U “teściów” czekał jeszcze kot i 4 kartony do wysyłki - książki i rzeczy, które głupio byłoby kupować po raz kolejny, jeśli już je mieliśmy i nie były potrzebne od razu np. buty trekkingowe czy grill elektryczny. Bez sensu było by też zabierać wszystko od razu, gdybyśmy mieli z podkulonym ogonem za chwile wracać do Polski. Reszta nagromadzonego dobytku trafiła do kontenerów czerwonego krzyża lub pozostała do użytku lokatorów, którym wynajęliśmy nasze mieszkanie.
19 marca nasze nogi stanęły na ziemi hiszpańskiej. W mieście, które słynie z tego, że jest fajne, ale nie najfajniejsze, bo nie ma tu plaży. Madryt to miasto ludzi pracujących. Turyści wpadają tu mimochodem pozwiedzać Muzeum Prado, Pałac Królewski i park Retiro, zrobić zakupy, a wieczorami imprezować. Madryt to miasto, które nie śpi, które jest mieszanką wielu kultur, ale co ciekawe, głównie hiszpańskojęzycznych. To tutaj imigranci z Ameryki Południowej znajdują zatrudnienie. Europejczycy zatrudnienia szukają głównie w miastach nadmorskich.
Dzięki tej mieszance hiszpańskojęzycznej, właśnie to miasto wydało nam się najlepsze aby poznać nowy język. W końcu mieszkając w Hiszpanii zawsze możemy zrobić sobie wypad nad morze, a mieszkając w lokalizacji turystycznej trudniej byłoby nam otoczyć się tylko językiem hiszpańskim…
Poszukiwanie mieszkania na odległość bez znajomości języka kończyło się jedynie słowami “Lo siento” (Przykro mi) w słuchawce. Na pierwsze 2 tygodnie zatrzymaliśmy się w pokoju airbnb. Partner od 22 marca poszedł do pracy, a ja zajęłam się poszukiwaniem dla nas nowego lokum. Moje zadanie zakończyło się sukcesem i to w przewidzianym budżecie, ale już spazm dostawałam i załamywałam ręce od tego jak to poszukiwanie wyglądało, jak ja sobie z tym radziłam (albo nie radziłam) i co nam oferowali oraz jakich kosmicznych rzeczy wymagali. A to był dopiero początek, bo czekała nas jeszcze cała masa spraw urzędowych z wyrobieniem numer NIE (Número de Identificación de Extranjero, czyli numer identyfikacyjny obcokrajowca) na starcie… Spraw urzędowych, które teraz, gdy siedzę z naszą nowo narodzoną córką znów się nagromadziło.
Mieszkamy w Madrycie przeszło rok. Stałej pracy, dla mnie, jak nie było tak nie ma. Przeszłam kilka rozmów kwalifikacyjnych, w których na końcu okazywało się, że znalazł się jednak ktoś, z co prawda mniejszym od mojego doświadczeniem, ale krwii hiszpańskiej i z którym nie trzeba dogadywać szczegółów po angielsku. A ze znajomością tego języka u Hiszpanów naprawdę kiepsko! Zaniechałam intensywnego poszukiwania pracy, kiedy dowiedziałam się z końcem wakacji, że jestem w ciąży. W końcu zmniejszyło to moje szanse zatrudnienia już do 0.
Zaczynamy powoli rozumieć nowy język, choć poziom nadal nie wykracza ponad ledwo komunikatywny. Z takim poziomem ciężko jest wbić się do hiszpańskiego towarzystwa (szczególnie introwertykom), a co za tym idzie trudno znaleźć ofiarę do ćwiczeń na niej.
Partner w pracy awansuje, od dwóch tygodni cieszymy się nowym członkiem rodziny i powoli zastanawiamy się nad inwestycją we własny dom lub mieszkanie na terenie Hiszpanii. Kombinujemy też, jak zmusić “teściów”, żeby wreszcie oddali nam kota. Życie w Hiszpanii wydaje się podlegać mniejszej presji niż w Polsce. Ludzie są życzliwi i pomocni. Jedynie nasz ciągły brak znajomości języka nieco utrudnia funkcjonowanie, ale pocieszam się, że w najgorszym wypadku nadrobimy to ucząc się razem z córką.
Przeczytaj również post Olivii: Madryt atrakcje: TOP 5 wyjątkowych miejscówek w Madrycie!
Czytelniku, jeśli chciałbyś poznać więcej szczegółów naszej hiszpańskiej rutyny, albo sam stawiasz swoje pierwsze kroki w Hiszpanii to zapraszam Cię na mojego bloga RUTINARIO.com oraz na powiązane z nim media społecznościowe Facebook (@Rutinari0) i Instagram (@rutinario_com).
Na start mam dla Ciebie 100zł zniżki na pierwszą rezerwację jeśli skorzystasz z mojego linka o tutaj.